Kolejna osoba odmówiła mi przyjścia na pogrzeb. Bo mały Nathanek na grypę, bo dziadek się źle czuje, w ten weekend jesteśmy zajęci... co może być ważniejsze od pogrzebu brata? - Wściekła rzuciłam telefonem o ziemię.
- Ja już nie mogę. Co to jest za rodzina że nikt nawet nie chce przyjść na pogrzeb. Ja rozumiem mogą nie tolerować orientacji mojego ojca, ale żeby nie przyjść na pogrzeb swojego syna? - Załamana opadłam na krzesło
- Mała nie przejmuj się - Wszyscy mnie przytulili
- Jak mam się nie przejmować. Jak na razie to tylko ja idę na ten pogrzeb - Westchnęłam załamana
- Masz jeszcze nas - Powiedział z dumą Zayn i objął Perrie ramieniem
- No właśnie nie zostawimy cię - Przytaknęli wszyscy razem
- Ale to nadaj tylko osiem osób, włącznie ze mną - Opuściłam ręce
- A nie masz numeru do przyjaciół twojego taty, albo coś? - Zapytał jak zwykle optymistycznie Louis
- Niby mam, ale Tom jest w Atlancie a Eva w Paryżu - Powiedziałam zrezygnowanie
- To co? Zadzwoń
Podniosłam z podłogi mojego białego IPhone`a i w długiej liście kontaktów znalazłam numer do Toma.
Dzwoniłam już kilka razy, kiedy w końcu straciłam nadzieję on odebrał
- Tom Black słucham. Kto mówi - Powiedział poważnym głosem
- Tom! - Powiedziałam a w oczach zebrały mi się łzy
Zawsze jak byłam mała Tom i Eva zajmowali się mną. Byli dla mnie jak drudzy rodzice. Chociaż w sumie to nimi byli. Tom i Eva to moi rodzice chrzestni.
- Charlie? To naprawdę ty? - Zapytał zdziwiony
- Tak... Tom musisz o czymś wiedzieć - Zacięłam się
- Coś się stało? A co tam u Georga? - Zapytał o mojego ojca a ja już nie mogłam z oczu popłynęły mi kilka łez które szybko otarłam
- Właśnie po to dzwonie - Powiedziałam lekko zachrypniętym głosem - Przyjedziesz na pogrzeb?
- Słucham? Jaki pogrzeb? - Zaśmiał się nerwowo
- Mój ojciec... znaczy Georg... nie żyje, miał wypadek - Teraz już całkowicie płakałam
- Jasne że przyjadę. Jesteś teraz w Londynie? - Zapytał wyraźnie łamiącym się głosem
- Tak
- Przylecę pierwszym samolotem - Stwierdził i się rozłączył
Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Nie mogłam przestać. Z znowu przypomniałam sobie o tacie. Te dni kiedy on i jego przyjaciele jeździliśmy nad rzekę, do wesołego miasteczka, na lody... to było piękne. Nigdy nie zapomnę tamtych chwil.
- I jak? - Lola mocno mnie przytuliła
- Przyleci
Już chciałam dzwonić do Evy kiedy mój telefon za wibrował. Dostałam SMS.
Tom mi o wszystkim powiedział. Przyjadę tak szybko jak tylko się da. Trzymaj się jakoś. Eva
Nie miałam siły odpisywać. Tylko lekko się uśmiechnęłam już było nas więcej. Obdzwoniłam jeszcze kilku znajomych mojego ŚP. taty. Wszyscy obiecali że się pojawią. Czyli jednak przyjaciele pozostają nawet kiedy rodzina nas zawiedzie. Szkoda że z Harrym tak nie było.
- Widzisz. Mówiliśmy że będzie dobrze - Liam mnie przytulił pocieszająco
- Dziękuje - Szepnęłam wyswabadzając się z jego uścisku
- Od tego są przyjaciele - Uśmiechnął się lekko.
Tego dnia miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Musiałam załatwić karawan i porozmawiać z księdzem. Nie były to przyjemnie czynności, ale co miałam zrobić.
Tym razem Louis obiecał mi że mnie podwiezie więc po jakichś 15 minutach byłam już w Sweet Garden.
Zajęłam miejsce przy stoliku. Po chwili usłyszałam przyjemny głos starszego pana.
- Szczęść boże - Przywitałam się z księdzem w podeszłym wieku
- Szczęść Boże młoda damo - Usiadła na przeciwko mnie - Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się kogoś tak młodego
- Co zrobić proszę księdza. Nikt nawet się nie przeją śmiercią po jego taty - Posmutniała
- Nie smuć się moja droga - Powiedział pokrzepiająco - Tam gdzie teraz jest twój tata, na pewno jest mu dobrze
- Dziękuje że jest ksiądz talki miły, ale może przejdźmy do sprawy pogrzebu - Zmieniłam szybko temat
- Oczywiście - Złożył ręce - Więc w sobotę o 11:00 odbędzie się msza o potem karawan przewiezie trumnę na cmentarz. Tam poświęcimy grób. - Wyjaśnił
Rozmawiałam z mężczyzną jeszcze jakiś czas. Był bardzo miły, ale to chyba jedna z zadań kapłana. Wszystkie formalności były już załatwione. Teraz pozostało mi tylko czekać do soboty.
Do domu wróciłam pieszo. Usiadłam na huśtawce w ogrodzie a z kieszeni wyjęłam telefon. Przeszukałam kontakty i nacisnęłam na duży napis Harry<3 a obok niego zdjęcie. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam na pierwszy sygnał. Potem kolejny i kolejny. Dzwoniłam raz, może dwa ewentualnie dwadzieścia. Chłopak nie odbierał. Miał do mnie żal i nie dziwię mu się. Przecież zrzuciłam na niego winę za śmierć mojego ojca, chociaż właściwie on nie miał z tym nic wspólnego. Było już późno. Zmęczona dniem zasnęłam...