sobota, 14 września 2013

Chapter Eleven.

Minęło kilka dni, już nie płakałam. Siedziałam smutna gnębiąc się pustką panującą w moim sercu. Już nigdy go nie zobaczę. Nie pożegnałam się nawet. Po co ja wyjeżdżałam, to wszystko moja wina. Po co słuchałam Harrego. Widziałam że tak będzie. - Zadręczałam się swoimi myślami.
Usłyszałam ciche pukanie, jednak nie było to nowością. Od jakichś trzech dni wszyscy dobijali się do mojego pokoju. Nie chciałam nikogo widzieć a szczególnie Harrego. Wiem że to głupie, ale trochę obwiniałam go za śmierć mojego taty. Wiedziałam że to on stoi po drugiej stronie drzwi. Wiedziałam że będzie chciał mnie pocieszyć.
- Charlie... proszę cię otwórz - Usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka - Porozmawiajmy
- Nie chcę z tobą rozmawiać - Jęknęłam
- Jesteś na mnie zła? - Zapytał
- Nie jestem zła... po prostu nie powinnam z tobą nigdzie jechać
- Aha... czyli teraz będziesz mnie o to obwiniać - Podniósł głos
- Nie... nie wiem... może - Wykrzyczałam - A nawet jeśli, to twoja wina że nie pożegnałam się z ojcem. Że nie było mnie wtedy przy nim - Z oczu popłynęły mi łzy. Nie chciałam tego mówić a jednak to robiłam - Nie powinnam cię słuchać. Miałam być tu, z tatą który mnie potrzebował
- Naprawdę tak myślisz? - Zapytał urażony tym co powiedziałam
- Tak na prawdę tak myślę - Otworzyłam drzwi i powiedziałam mu to w twarz - Wszystko przez ciebie!
- Dobrze wiedzieć. Zawsze myślałem że się przyjaźnimy - Powiedział z pretensjami
Zamknęłam z powrotem drzwi i bezwładnie opadłam na podłogę. Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego ja jestem taka głupia? Harry się przejmował a to na nim wyładowałam swoje emocje. 
Zaczęłam płakać jak dziecko. Wszystko tłoczyło się we mnie już od jakiegoś czasu. Zdrada Justina, śmierć taty, to co czułam do Harrego... to wszystko zamknięte było w szczelnym opakowaniu - We mnie.
 A teraz znalazło drogę do wyjścia i gwałtownie uszło ze mnie raniąc jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
Wyszłam z pokoju i zbiegłam do kuchni. Wszyscy popatrzyli na mnie z politowaniem. Byłam cała zapłakana, moje oczy były czerwone i podkrążone. Spierzchnięte sine usta, zaczerwieniony nos... to było efektem mojego cierpienia. Przy stole nie było tylko Harrego. Chciałam z nim pogadać. Przeprosić. Przytulić. Ale jego nie było, tak jak jego samochodu.
Mijał kolejny dzień a chłopak nie wracał. Dzwoniłam, pisałam ale on nie odbierał. Był zły a ja błam zła na siebie za to jak się zachowałam. 
Teraz kiedy potrzebowałam bliskości zostałam zupełnie sama. Mama nie przejęła się śmiercią taty, w końcu się rozstali. Na mnie spadło brzemię przygotowania pogrzebu. Chcąc nie chcąc musiałam się tym zająć.
- Wychodzę będę wieczorem - Powiedziałam idąc w stronę drzwi
- Charles? - Zdziwiona Lola popatrzyła na mnie jak na idiotkę - Wyglądasz dobrze. Czyżbyś poczuła się już lepiej? - Zapytała z nadzieją w oczach
- Tak... muszę się wszystkim zająć. Tata nie chciał by żebym płakała - Powiedziałam a dziewczyna z szerokim uśmiechem podbiegła do mnie i mnie przytuliła
- Cieszę się... na prawdę nie wiesz jak się martwiłam - Cały czas tkwiłam w jej uścisku - Może pójdę z tobą? 
- Nie dzięki. Muszę załatwić sprawy pogrzebu - Stwierdziłam
 Dziewczyna twierdząco kiwnęła głową a ja wyszłam. Przemierzałam kolejne ulice podnosząc głowę tak wysoko jak tylko umiałam. W końcu dotarłam do "Rain Cafe" rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zajęłam wolny stolik i zamówiłam sobie Cappuccino.
...
Po raz kolejny spojrzałam na zegarek a krew się we mnie gotowała. Wtedy drzwi kawiarni otworzyły się o czym poinformował mnie cichy dźwięk dzwonka.
- Przepraszam za spóźnienie - Powiedział średniego wieku mężczyzna i usiadła na przeciwko mnie. Na stoliku położył swoją wielką czarną torbę.
- Napije się pan czegoś - Starałam się być miła
- Kawę, czarną, parzoną bez mleka - Te słowa skierował do kelnerki - Naprawdę wiem jaki ból teraz musi pani znosić
- Wszyscy tak mówią, ale nie po to się tu z panem spotkałam - Powiedziałam bez emocji
- Racja. Wybrała już pan trumnę? - Zapytał
To się nazywa pasjonująca rozmowa. 
- Tak. - Powiedziałam wskazując na najdroższy przedmiot w katalogu - Mój ojciec zasłużył sobie na jak najlepszy pochówek
- Jak najbardziej. - Powiedział zadowolony. Nie dziwne, przynajmniej dużo zarobi
Podpisałam kilka papierków i już wszystko było załatwione. To przygnębiające spotkanie trwało dłużej niż myślałam. Spojrzałam na zegarek, była już 19:00. Pożegnałam się z mężczyzną i ruszyłam w stronę domu. 
Nigdy nie myślałam że w wieku 16 lat będę zajmować się organizacją pogrzebu ojca. To było dopiero pierwsze spotkanie a czekały mnie jeszcze jakieś pięć. No i nie zapominajmy o poinformowaniu rodziny....
Po długim spacerze wreszcie dotarłam do domu. Weszłam do środka i zrzuciłam buty z nóg a obok nich torebkę. Od razu udałam się do salonu i wyczerpana położyłam się na kanapę.
- Wróciłaś? - Usłyszałam głos Louisa. 
Szedł po schodach a obok niego Lol.
- No, na to wygląda - Wzruszyłam ramionami
Moi przyjaciele usiedli obok mnie.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - Spytała z troską Lola
- Nie... nie zadręczajcie się tym. - Powiedziałam spokojnie - Z resztą to jedyne co mogę zrobić dla taty 
- Jesteś wspaniałą córką i ojciec na pewno jest teraz z ciebie dumny - Loui położył rękę na moim ramieniu
- Dziękuje wam za wszystko - Objęłam oboje przyjaciół
- To nic wielkiego 
- Ale dla mnie to na prawdę wiele znaczy - Powiedziała radosnym głosem 
Jednak w duchu byłam bardzo smutna. To że tata umarł nadal bardzo mnie bolało i jeszcze ten wyjazd Harrego. To była moja wina.
Około 23:00 udałam się do mojego pokoju. Wzięłam długa kąpiel i poło.żyłam się spać. Jutro czekał mnie ciężki dzień...



Od autorki:
Wróciłam. Ja wasza "córka" marnotrawna.
Wiem że nie dodaję już tak często jak kiedyś,
ale musicie się do tego przyzwyczaić.
Teraz rozdziały będą się pojawiać co sobotę.
Jeśli chodzi o moją aktywność na asku to 
wyglądać to będzie tak samo. 
Na GG i mail będę wchodzić częściej więc
 możecie pisać, ale nie obiecuje że od razu odpowiem  : ((
Musicie zrozumieć że mam też szkołę i bierzmowanie.
Już raz udało mi się zawalić 1-ną pięćdziesiątkę
drugi raz nie mogę zjebać.