sobota, 28 września 2013

Chaptre 12.

Kolejna osoba odmówiła mi przyjścia na pogrzeb. Bo mały Nathanek na grypę, bo dziadek się źle czuje, w ten weekend jesteśmy zajęci... co może być ważniejsze od pogrzebu brata? - Wściekła rzuciłam telefonem o ziemię.
- Ja już nie mogę. Co to jest za rodzina że nikt nawet nie chce przyjść na pogrzeb. Ja rozumiem mogą nie tolerować orientacji mojego ojca, ale żeby nie przyjść na pogrzeb swojego syna? - Załamana opadłam na krzesło
- Mała nie przejmuj się - Wszyscy mnie przytulili 
- Jak mam się nie przejmować. Jak na razie to tylko ja idę na ten pogrzeb - Westchnęłam załamana
- Masz jeszcze nas - Powiedział z dumą Zayn i objął Perrie ramieniem
- No właśnie nie zostawimy cię - Przytaknęli wszyscy razem
- Ale to nadaj tylko osiem osób, włącznie ze mną - Opuściłam ręce
- A nie masz numeru do przyjaciół twojego taty, albo coś? - Zapytał jak zwykle optymistycznie Louis
- Niby mam, ale Tom jest w Atlancie a Eva w Paryżu - Powiedziałam zrezygnowanie
- To co? Zadzwoń
Podniosłam z podłogi mojego białego IPhone`a i w długiej liście kontaktów znalazłam numer do Toma.
Dzwoniłam już kilka razy, kiedy w końcu straciłam nadzieję on odebrał
- Tom Black słucham. Kto mówi - Powiedział poważnym głosem
- Tom! - Powiedziałam a w oczach zebrały mi się łzy
Zawsze jak byłam mała Tom i Eva zajmowali się mną. Byli dla mnie jak drudzy rodzice. Chociaż w sumie to nimi byli. Tom i Eva to moi rodzice chrzestni.
- Charlie? To naprawdę ty? - Zapytał zdziwiony
- Tak... Tom musisz o czymś wiedzieć - Zacięłam się
- Coś się stało? A co tam u Georga? - Zapytał o mojego ojca a ja już nie mogłam z oczu popłynęły mi kilka łez które szybko otarłam 
- Właśnie po to dzwonie - Powiedziałam lekko zachrypniętym głosem - Przyjedziesz na pogrzeb?
- Słucham? Jaki pogrzeb? - Zaśmiał się nerwowo 
- Mój ojciec... znaczy Georg... nie żyje, miał wypadek - Teraz już całkowicie płakałam
- Jasne że przyjadę. Jesteś teraz w Londynie?  - Zapytał wyraźnie łamiącym się głosem
- Tak
- Przylecę pierwszym samolotem - Stwierdził i się rozłączył
Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Nie mogłam przestać. Z znowu przypomniałam sobie o tacie. Te dni kiedy on i jego przyjaciele jeździliśmy nad rzekę, do wesołego miasteczka, na lody... to było piękne. Nigdy nie zapomnę tamtych chwil.
- I jak? - Lola mocno mnie przytuliła
- Przyleci
Już chciałam dzwonić do Evy kiedy mój telefon za wibrował. Dostałam SMS.
Tom mi o wszystkim powiedział. Przyjadę tak szybko jak tylko się da. Trzymaj się jakoś. Eva
Nie miałam siły odpisywać. Tylko lekko się uśmiechnęłam już było nas więcej. Obdzwoniłam jeszcze kilku znajomych mojego ŚP. taty. Wszyscy obiecali że się pojawią. Czyli jednak przyjaciele pozostają nawet kiedy rodzina nas zawiedzie. Szkoda że z Harrym tak nie było. 
- Widzisz. Mówiliśmy że będzie dobrze - Liam mnie przytulił pocieszająco
- Dziękuje - Szepnęłam wyswabadzając się z jego uścisku
- Od tego są przyjaciele - Uśmiechnął się lekko.
Tego dnia miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Musiałam załatwić karawan i porozmawiać z księdzem. Nie były to przyjemnie czynności, ale co miałam zrobić.
Tym razem Louis obiecał mi że mnie podwiezie więc po jakichś 15 minutach byłam już w Sweet Garden.
Zajęłam miejsce przy stoliku. Po chwili usłyszałam przyjemny głos starszego pana. 
- Szczęść boże - Przywitałam się z księdzem w podeszłym wieku
- Szczęść Boże młoda damo - Usiadła na przeciwko mnie - Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się kogoś tak młodego
- Co zrobić proszę księdza. Nikt nawet się nie przeją śmiercią po jego taty - Posmutniała
- Nie smuć się moja droga - Powiedział pokrzepiająco - Tam gdzie teraz jest twój tata, na pewno jest mu dobrze 
- Dziękuje że jest ksiądz talki miły, ale może przejdźmy do sprawy pogrzebu - Zmieniłam szybko temat
- Oczywiście - Złożył ręce - Więc w sobotę o 11:00 odbędzie się msza o potem karawan przewiezie trumnę na cmentarz. Tam poświęcimy grób. - Wyjaśnił
Rozmawiałam z mężczyzną jeszcze jakiś czas. Był bardzo miły, ale to chyba jedna z zadań kapłana. Wszystkie formalności były już załatwione. Teraz pozostało mi tylko czekać do soboty. 
Do domu wróciłam pieszo. Usiadłam na huśtawce w ogrodzie a z kieszeni wyjęłam telefon. Przeszukałam kontakty i nacisnęłam na duży napis Harry<3 a obok niego zdjęcie. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam na pierwszy sygnał. Potem kolejny i kolejny. Dzwoniłam raz, może dwa ewentualnie dwadzieścia. Chłopak nie odbierał. Miał do mnie żal i nie dziwię mu się. Przecież zrzuciłam na niego winę za śmierć mojego ojca, chociaż właściwie on nie miał z tym nic wspólnego. Było już późno. Zmęczona dniem zasnęłam...

sobota, 14 września 2013

Chapter Eleven.

Minęło kilka dni, już nie płakałam. Siedziałam smutna gnębiąc się pustką panującą w moim sercu. Już nigdy go nie zobaczę. Nie pożegnałam się nawet. Po co ja wyjeżdżałam, to wszystko moja wina. Po co słuchałam Harrego. Widziałam że tak będzie. - Zadręczałam się swoimi myślami.
Usłyszałam ciche pukanie, jednak nie było to nowością. Od jakichś trzech dni wszyscy dobijali się do mojego pokoju. Nie chciałam nikogo widzieć a szczególnie Harrego. Wiem że to głupie, ale trochę obwiniałam go za śmierć mojego taty. Wiedziałam że to on stoi po drugiej stronie drzwi. Wiedziałam że będzie chciał mnie pocieszyć.
- Charlie... proszę cię otwórz - Usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka - Porozmawiajmy
- Nie chcę z tobą rozmawiać - Jęknęłam
- Jesteś na mnie zła? - Zapytał
- Nie jestem zła... po prostu nie powinnam z tobą nigdzie jechać
- Aha... czyli teraz będziesz mnie o to obwiniać - Podniósł głos
- Nie... nie wiem... może - Wykrzyczałam - A nawet jeśli, to twoja wina że nie pożegnałam się z ojcem. Że nie było mnie wtedy przy nim - Z oczu popłynęły mi łzy. Nie chciałam tego mówić a jednak to robiłam - Nie powinnam cię słuchać. Miałam być tu, z tatą który mnie potrzebował
- Naprawdę tak myślisz? - Zapytał urażony tym co powiedziałam
- Tak na prawdę tak myślę - Otworzyłam drzwi i powiedziałam mu to w twarz - Wszystko przez ciebie!
- Dobrze wiedzieć. Zawsze myślałem że się przyjaźnimy - Powiedział z pretensjami
Zamknęłam z powrotem drzwi i bezwładnie opadłam na podłogę. Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego ja jestem taka głupia? Harry się przejmował a to na nim wyładowałam swoje emocje. 
Zaczęłam płakać jak dziecko. Wszystko tłoczyło się we mnie już od jakiegoś czasu. Zdrada Justina, śmierć taty, to co czułam do Harrego... to wszystko zamknięte było w szczelnym opakowaniu - We mnie.
 A teraz znalazło drogę do wyjścia i gwałtownie uszło ze mnie raniąc jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
Wyszłam z pokoju i zbiegłam do kuchni. Wszyscy popatrzyli na mnie z politowaniem. Byłam cała zapłakana, moje oczy były czerwone i podkrążone. Spierzchnięte sine usta, zaczerwieniony nos... to było efektem mojego cierpienia. Przy stole nie było tylko Harrego. Chciałam z nim pogadać. Przeprosić. Przytulić. Ale jego nie było, tak jak jego samochodu.
Mijał kolejny dzień a chłopak nie wracał. Dzwoniłam, pisałam ale on nie odbierał. Był zły a ja błam zła na siebie za to jak się zachowałam. 
Teraz kiedy potrzebowałam bliskości zostałam zupełnie sama. Mama nie przejęła się śmiercią taty, w końcu się rozstali. Na mnie spadło brzemię przygotowania pogrzebu. Chcąc nie chcąc musiałam się tym zająć.
- Wychodzę będę wieczorem - Powiedziałam idąc w stronę drzwi
- Charles? - Zdziwiona Lola popatrzyła na mnie jak na idiotkę - Wyglądasz dobrze. Czyżbyś poczuła się już lepiej? - Zapytała z nadzieją w oczach
- Tak... muszę się wszystkim zająć. Tata nie chciał by żebym płakała - Powiedziałam a dziewczyna z szerokim uśmiechem podbiegła do mnie i mnie przytuliła
- Cieszę się... na prawdę nie wiesz jak się martwiłam - Cały czas tkwiłam w jej uścisku - Może pójdę z tobą? 
- Nie dzięki. Muszę załatwić sprawy pogrzebu - Stwierdziłam
 Dziewczyna twierdząco kiwnęła głową a ja wyszłam. Przemierzałam kolejne ulice podnosząc głowę tak wysoko jak tylko umiałam. W końcu dotarłam do "Rain Cafe" rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zajęłam wolny stolik i zamówiłam sobie Cappuccino.
...
Po raz kolejny spojrzałam na zegarek a krew się we mnie gotowała. Wtedy drzwi kawiarni otworzyły się o czym poinformował mnie cichy dźwięk dzwonka.
- Przepraszam za spóźnienie - Powiedział średniego wieku mężczyzna i usiadła na przeciwko mnie. Na stoliku położył swoją wielką czarną torbę.
- Napije się pan czegoś - Starałam się być miła
- Kawę, czarną, parzoną bez mleka - Te słowa skierował do kelnerki - Naprawdę wiem jaki ból teraz musi pani znosić
- Wszyscy tak mówią, ale nie po to się tu z panem spotkałam - Powiedziałam bez emocji
- Racja. Wybrała już pan trumnę? - Zapytał
To się nazywa pasjonująca rozmowa. 
- Tak. - Powiedziałam wskazując na najdroższy przedmiot w katalogu - Mój ojciec zasłużył sobie na jak najlepszy pochówek
- Jak najbardziej. - Powiedział zadowolony. Nie dziwne, przynajmniej dużo zarobi
Podpisałam kilka papierków i już wszystko było załatwione. To przygnębiające spotkanie trwało dłużej niż myślałam. Spojrzałam na zegarek, była już 19:00. Pożegnałam się z mężczyzną i ruszyłam w stronę domu. 
Nigdy nie myślałam że w wieku 16 lat będę zajmować się organizacją pogrzebu ojca. To było dopiero pierwsze spotkanie a czekały mnie jeszcze jakieś pięć. No i nie zapominajmy o poinformowaniu rodziny....
Po długim spacerze wreszcie dotarłam do domu. Weszłam do środka i zrzuciłam buty z nóg a obok nich torebkę. Od razu udałam się do salonu i wyczerpana położyłam się na kanapę.
- Wróciłaś? - Usłyszałam głos Louisa. 
Szedł po schodach a obok niego Lol.
- No, na to wygląda - Wzruszyłam ramionami
Moi przyjaciele usiedli obok mnie.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - Spytała z troską Lola
- Nie... nie zadręczajcie się tym. - Powiedziałam spokojnie - Z resztą to jedyne co mogę zrobić dla taty 
- Jesteś wspaniałą córką i ojciec na pewno jest teraz z ciebie dumny - Loui położył rękę na moim ramieniu
- Dziękuje wam za wszystko - Objęłam oboje przyjaciół
- To nic wielkiego 
- Ale dla mnie to na prawdę wiele znaczy - Powiedziała radosnym głosem 
Jednak w duchu byłam bardzo smutna. To że tata umarł nadal bardzo mnie bolało i jeszcze ten wyjazd Harrego. To była moja wina.
Około 23:00 udałam się do mojego pokoju. Wzięłam długa kąpiel i poło.żyłam się spać. Jutro czekał mnie ciężki dzień...



Od autorki:
Wróciłam. Ja wasza "córka" marnotrawna.
Wiem że nie dodaję już tak często jak kiedyś,
ale musicie się do tego przyzwyczaić.
Teraz rozdziały będą się pojawiać co sobotę.
Jeśli chodzi o moją aktywność na asku to 
wyglądać to będzie tak samo. 
Na GG i mail będę wchodzić częściej więc
 możecie pisać, ale nie obiecuje że od razu odpowiem  : ((
Musicie zrozumieć że mam też szkołę i bierzmowanie.
Już raz udało mi się zawalić 1-ną pięćdziesiątkę
drugi raz nie mogę zjebać. 


piątek, 30 sierpnia 2013

Chapter Ten.

Obudziło mnie pukanie. Przetarłam opadające wciąż powieki i zaspanym głosem powiedziałam
- Wejdź Harry - Wiedziałam że to on, kto inny by tu przyszedł
Zza drzwi wyłonił się uśmiechnięty od ucha do ucha brunet.
- Skąd wiedziałaś że to ja? - Usiadła obok mnie na łóżku
- Telepatia - Ziewnęłam - Śpimy - Powiedziałam głosem małej dziewczynki i schowałam głowę pod kołdrę.
Chłopak nadal siedział obok na łóżku. Chwyciłam go za ramię i pociągnęłam go do tyłu tak aby się położył. Ten tylko westchnął zrezygnowanie i położył się wygodniej na łóżku. 
Oplotłam go rękami w pasie a głowę położyłam na jego torsie. usłyszałam jak chłopak cicho się zaśmiał, ale to nie miało znaczenia bo po kilku minutach już spałam. 
...
Poczułam jak ktoś delikatnym ruchem odgarnia mi włosy z twarzy. To był Harry, tego dotyku nie dało się podrobić. Nadal z zamkniętymi oczami, szeroko się uśmiechnęłam.
- Wstałaś? - Zapytał lekko zmieszany
- No jak widać, ale wiesz co Harry - Otworzyłam oczy - Marnujesz się w tym One Direction... Powinieneś pracować jako poduszka
- Pomyślę nad tym - Zaśmiał się
- Ale ja mówię poważnie. Chyba jeszcze nigdy mi się tak dobrze nie spało - Westchnęłam, zaczęłam się podnosić powoli i z trudem ale już po chwili stałam obok łóżka.
Podeszłym do szafy i zaczęłam w niej szukać czegoś do ubrania. Kiedy znalazłam już to czego szukałam odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Wyjdź, chcę się przebrać 
- Nie no spoko, nie przeszkadza mi to... zostanę - Uśmiechnął się łobuzersko za co posłałam mu piorunujące spojrzenie
- Wypad - Pokazałam na drzwi
- No wiesz... takim tonem do mnie - Udał urażonego
- Strasznie przepraszam nie wiem co mnie napadło... a teraz wypad - Wypchnęłam go z pokoju. 
Szybko się ubrałam we wcześniej przygotowane ubrania. Pogoda na zewnątrz nie wyglądała obiecująco więc moją, kawową bluzkę dopełniłam kurtką jeansową. Zrobiłam codzienny makijaż i już po chwili byłam gotowa.
Zeszłam do kuchni gdzie siedział już Harry i cała reszta. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na to że jest już południe. Chciałam coś zjeść i jechać do taty. Kiedy wyciągałam z lodówki mleko mój telefon za wibrował. 
Bez zastanowienie odebrałam.
- Charlie - Usłyszałam w słuchawce głos pana Johansona - Musimy porozmawiać. Ale nie przez telefon. Przyjedź do szpitala. Teraz - Powiedział lekko zdenerwowany
- Jasne zaraz tam będę. Do widzenia - Rozłączyłam się
Byłam przerażona, już wiedziałam że jest coś nie tak.
- Idę do szpitala. Nie wiem dokładnie kiedy będę - Powiedziałam stojąc już przy drzwiach
- Czekaj... jadę z tobą - Zatrzymał mnie Harry
- Nie jesteś jeszcze ubrany, a ja muszę być tam teraz - Powiedziałam i szybko wyszłam z domu
Dobrze że szpital był niedaleko. Na miejscu byłam po jakichś 5 minutach. Wbiegłam do środka i od razu skierowałam się do gabinetu doktora.
Zapukałam delikatnie w drzwi i po chwili usłyszałam "proszę" dobiegające z wnętrza pomieszczenia.
- Chciał pan porozmawiać. Coś nie tak z moim tatą? - Zapytałam jednym tchem
- Tak, ale spokojnie. - Starał się mnie uspokoić
- Jak mam być spokojna - Uniosłam lekko głos - Niech pan mi wreszcie powie o co chodzi
- Dzisiaj w nocy... - Zaciął się - Twój tata, jego stan się pogorszył. Nie mogliśmy nic zrobić. On nie żyje - Powiedział skruszonym głosem
Kiedy to usłyszałam poczułam mocne ukłucie w okolicach serca. Zaczęło mi brakować powietrza w płucach a przed oczami pojawiła się ciemność.
......
Kiedy się ocknęłam zobaczyłam zmartwione twarze chłopaków. Byli wszyscy. Louis, Zayn, Niall, Liam i Harry w rogu pokoju siedziała nawet Perrie a obok niej zapłakana Lola.
- Charlie - Wszyscy się do mnie zbliżyli
- Jak się czujesz? - Spytał z troską Louis
- Dobrze, ale czy to prawda... czy on... mój tata nie żyje? - Zapytałam a z oczu popłynęły mi łzy
- Posłuchaj Charles, jakoś przez to wszystko przejdziemy - Powiedział Harry chwytając mnie za rękę. 
- Jak ty chcesz przez to przejść - Jęknęłam - To moja sprawa i to wszystko przeze mnie... nie potrzebnie wyjeżdżałam - Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać.
- Zostawcie nas same - Usłyszałam głos Loli. To z nią chciałam tu teraz być. 
Nie z Louisem, Liamem, Niallem, Zaynem, Perrie czy nawet Harrym... tylko z nią... Z Lolą.
Wszyscy posłusznie wstali z krzeseł i wyszli z sali.
- Dlaczego on? - Zapytałam przytulając się do przyjaciółki
- Nie wiem... - Jęknęła, sama też płakała 
Zrobiłam jej miejsce na łóżku i razem zaczęłyśmy płakać. 
- Lol... chce wrócić do domu -Powiedziałam zachrypniętym od płaczu głosem - Zawołaj doktora - Poprosiłam
Na chwilę zostałam sama. Jednak po krótkim czasie w pomieszczeniu pojawił się doktor Johanson.
- Gdzie mogę się wypisać? - Zapytałam wstając z łóżka
- Chcesz wrócić do domu... jeszcze nie wiemy co było przyczyną zasłabnięcia - Powiedział z troską
- Ja wiem... to przez emocje, mogę już wyjść czy muszę coś podpisać? - Zapytałam z pretensjami
- Zaraz przygotujemy ci wypis - Powiedział i wyszedł.
Kiedy doktor opuścił pomieszczenie jego miejsce zajął Harry.
- Przykro mi - Powiedział chcąc mnie przytulić
- Nie może ci byś przykro - Odepchnęłam go lekko - Nawet nie znałeś mojego taty... 
- Ale znam ciebie i przykro mi jak widzę że cierpisz - Powiedział ściszonym głosem
- Wszyscy tak mówią, ale tak na prawdę nikt nie wie tego co ja czuje - Powiedziałam mijając go
- Ale...
- Porozmawiamy później - Wyszłam z sali
W recepcji odebrałam wypis i podpisałam kilka dokumentów. Wróciłam do domu pieszo. Nie miałam ochoty no towarzystwo innych, wmawiających mi że będzie dobrze, że im przykro - To nie była prawda.
Szłam a po moich policzkach lały się łzy. Nie przejmowałam się innymi przechodniami, nikt nie mógł ich zauważyć. Przecież padało. Do domu doszłam szybko, za szybko. Wolała bym się jeszcze przejść, ale było mi strasznie zimno wiec zrezygnowałam z dalszego spaceru. Weszłam do domu gdzie byli już wszyscy.
Bez słowa udałam się na górę i zamknęłam się w pokoju na klucz.
Siedziałam na łóżku i płakałam. Nie wiem który już dzień z kolei nic nie jadałam. Nie wychodziłam z tego pomieszczenia. Nawet na chwilę. Kiedy chciałam na chwilę zapomnieć o pustce w moim sercu szłam spać, ale to nic nie dawało bo kiedy spałam to śnił mi się tata...



Od Autorki:
Wiem że znowu krótki, ale tym razem
 napisałam o kilka linijek więcej. Postaram
 się trochę poprawić z długością.
Do tego rozdziału dodałam muzykę. 
Jeśli klikniecie w taką:  nutkę powyżej
 przeniesie was na YouTube.

Chapter nine

- ZOSTAW MNIE! - Krzyknęłam kiedy poczułam duże ręce na moich ramionach - PUŚĆ!
- Charlie, spokojnie... To ja - Usłyszałam głos Harrego i od razu się uspokoiłam
- Harry - Mocno go przytuliłam - Przepraszam. Miałeś rację,  byłam zła na Justina i nie miałam się na kim wyżyć. Ja nie chciałam - Z oczu popłynęło mi kilka łez
- Charles... cii - Położył mi palec na ustach - Nie jestem zły, to ja przepraszam. Nie powonieniem cię spychać
- Nie... ale ja też nie powinnam krzyczeć - Zatopiłam głowę w zagłębieniu w jego karku a on pogładził dłonią po moich włosach - Wracajmy na plażę - Poprosiłam
- Oczywiście - Chwycił mnie za rękę i przeprowadził przez las.
Po krótkiej chwili moją twarz znowu oświetliły ciepłe promienie słońca.
- Która godzina - Zapytał chłopak widząc że słońce powoli zachodzi.
- 17: 00 Trochę nam zeszło - Powiedziałam chowając telefon z powrotem do kieszeni.
- No chyba tak  -Słodko się uśmiechnął
Poszliśmy jeszcze na chwilę posiedzieć na kocu. Usłyszałam ciężkie westchnięcie Harrego. Przechyliłam się trochę w jego stronę lekko szturchając go ramieniem, on zrobił podobnie. Potem lekko się uśmiechnęłam i popatrzyłam na niego a kiedy nasze spojrzenia się spotkały natychmiast opuściłam głowę. Nie wiem czemu jego spojrzenie mnie onieśmielało. On cicho się zaśmiał i objął mnie ramieniem.
Z tyłu musiało to wyglądać niczym scena z filmu. Dwójka młodych ludzi, zachód słońca, błękitna woda idealna scena z jakiegoś słabego romansidła.
- Powinniśmy wracać- Usłyszałam tuż przy moim uchu
- Tak wiem, ale tu jest tak cudownie - Westchnęłam
- Wiem, chciał bym tu zostać dłużej, ale musimy wracać - Przytulił mnie mocniej i przyłożył swój policzek do mojego pod wpływem czego na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. - Obiecuje, że jeszcze kiedyś tu przyjedziemy - Uśmiechnął się słodko i wstał
Po kilkunastu minutach byliśmy w samochodzie. Harry odpalił samochód i włączył radio. Ja oparłam głowę na szybie i powoli zaczęłam odpływać. Z tego co chłopak mówił po drodze wstąpiliśmy do motelu po nasze rzeczy. Ale ja chyba w tedy spałam.
...
- Hej... młoda. Śpisz? - Usłyszałam gdzieś jakby w oddali
- Mhm... - Wymruczałam i z powrotem odpłynęłam


~.~



- Lou - Zawołałem przyjaciela, ale tak żeby nie obudzić Charlie - Pomóż mi - Poprosiłem

- Dobra, to ty weź bagaże a ja ją zaniosę - Już miał podnosić dziewczynę
- Nie, ja to zrobię ty zajmij się bagażami 
- Harry, ty wiesz co robisz? - Zapytał trochę zmartwiony
- Nie za bardzo, ale nie mogę przestać - Powiedziałem szeroko się uśmiechając.
- Ehem... a ty to się przypadkiem nie zakochałeś ? - Zapytał podejrzliwie
- Odniosę ją do pokoju - Podniosłem dziewczynę i skierowałem się z nią do pokoju .
Położyłem ją delikatnie na łóżku, usiadłem obok i na chwilę się jej przyglądałem. Już miałem wstawać kiedy pociągnęła mnie za rękę i upadłem obok niej na łóżko.
-  Harry zostań ze mną - Wymruczała przez sen
- Nie, śpij. Ja idę do siebie - Delikatnie wysunąłem się z jej uścisku
- Proszę, chociaż na chwilę - Znowu nie złapał za rękę 
- No dobra,ale tyko chwilę
Położyłem się obok i przez kilka minut głaskałem ją po głowie żeby zasnęła, a potem wstałem i poszedłem do siebie.


~.~



Poczułam że ktoś kładzie mnie na łóżku. Domyśliłam się że to Harry. Nie chciałam zasypiać sama więc poprosiłam go żeby został. Na szczęście się zgodził. Usypiana przez Stylesa szybko zasnęłam...





Od Autorki:

Wiem że moje rozdziały są 
strasznie krótkie, ale wychodzę z
 założenia że lepiej mniej a częściej. 
Jak na ranie jeszcze nikt na to nie narzekał  
więc myślę że się podoba. : ))
A no i wracam do regularnego pisania.


PS. Tu jest link do aska. Założyłam go

 specjalnie żebyście mogły pytać o mnie,
 o bloga, o bohaterów itd.   

Chapter eight.

Na miejscu byliśmy tak około 13:00. Wysiadłam z auta i zaczęłam się rozglądać dookoła siebie. Byliśmy na dzikiej plaży. Dookoła rosły zielone drzewa a woda była idealnie lazurowa. Żółty piasek na ziemi parzył moje bose stopy przy każdym kroku.
- Tu jest obłędnie - Powiedziałam z rozdziawioną buzią
- No - Przytaknął Harry
- Chodź - Pociągnął mnie za rękę 
Dwa metry od wody rozłożyliśmy koce i wszystkie przyniesione przez nas rzeczy.
- Kto pierwszy na tamtym klifie - Zawołałam i zaczęłam biec
Zanim Styles zorientował się co się dzieje ja już byłam na miejscu.
Zatrzymałam się na brzegu skarpy. Pode mną fale rozbijały się o skały. Zaczęłam przyglądać się lazurowej wodzie która wyglądała tak kusząco, nawet nie poczułam jak czyjeś silne ręce popychają mnie do przodu.
Poczułam tylko uderzenie w wodę i zatopiłam się pod jej powierzchnię.
- Debilu! - Krzyknęłam kiedy udało mi się wypłynąć na powierzchnię
Wyszłam na brzeg i usiadłam na jednym z kamieni.Do ręki zabrałam mniejszą skałkę i zaczęłam nią rysować po moim siedzeniu. 
- Charlie - Podbiegł do mnie roześmiany Harry. Był cały mokry po czym wywnioskowałam że też skoczył
- Spadaj - Warknęłam
- Coś ci zrobiłem? - Przejął się
- Mogło mi się coś stać - Krzyknęłam - Pomyślałeś o tym 
- Przepraszam, to było głupie. Ale nie musisz się zaraz drzeć - podniósł lekko ton głosu - Myślałem że jesteśmy przyjaciółmi
- Ja też, tylko że to nie ja cię zepchnęłam ze skarpy 
-I tak byś skoczyła. Chcesz się tylko na kimś wyżyć bo jesteś zła na Biebera - Chyba się zdenerwował
- Jak możesz tak mówić - Tak na prawdę miał rację. Emocje tłoczyły się we mnie od dłuższego czasu a teraz miałam pretekst by się ich pozbyć. Nie mniej jednak że przesadziłam
Chłopak nie odpowiedział tylko odszedł gdzieś przed siebie po drodze zdejmując przemoczony T-shirt.


~.~



Nerwy mi puściły. Nie powinienem tego mówić, ale przecież ja nie chciałem źle. Zawsze śmiała się z takich rzeczy a teraz? 

- Cholera - Kopnąłem z całej siły w drzewo - Styles czy ty zawsze musisz być takim idiotą!
Obwiniałem się za wszystko. Nie zauważyłem nawet jak odszedłem w głąb lasu. Nie chciałem teraz wracać. Charlie była zła, na mnie. I miała racje. Co jak by jej się coś stało? Co ja bym zrobił? Ona przecież nie wie o wszystkim. Jak mam jej powiedzieć?
Zrezygnowany usiadłem na zwalonym, pniu drzewa, który jeszcze przed chwilą skopałem. Schowałam twarz w dłoniach i kontynuowałem obwinianie się


~.~



Po co ja to zrobiłam. Po co się wściekałam. Wiedziałam że to tylko zabawa. Wiem to było nie odpowiedzialne, ale ja zawsze tak robię Harremu i on jeszcze nigdy mnie tak nie potraktował. Zawsze śmiał się razem ze mną. 

- Jestem głupia - Krzyknęłam rzucając do wody kamień który trzymałam przed chwilą w ręce
Muszę go przeprosić - Pomyślałam
Wstałam z kamienia i zaczęłam się rozglądać po plaży. Nigdzie go nie było. Pomyślałam że może poszedł do samochodu, ale tam też go nie znalazłam. W końcu postanowiłam poszukać w lesie. Zapuszczałam się w coraz głębsze obszary puszczy. Nie ukrywam bałam się. Drzewa rosły blisko siebie nie przepuszczając słońca między liśćmi przez co w lesie było bardzo ciemno. Zatrzymałam się na chwilę by się rozejrzeć. Wydawało mi się że coś usłyszałam, ktoś szedł w moją stronę. Byłam przerażona.
Zaraz za plecami usłyszałam trzask łamanej gałązki. Tak się przestraszyłam że aż pisnęłam. 
- ZOSTAW MNIE! - Krzyknęłam kiedy poczułam duże ręce na moich ramionach - PUŚĆ


Od autorki: 

Wiem jestem okropna. 
Taki krótki rozdział : ((
Ale chodziło mi o to żeby
skończyć właśnie w tym momencie.
Postanowiłam że dodam dzisiaj 
jeszcze jeden rozdział.
Enjoy 

piątek, 9 sierpnia 2013

Chapter seven.

Promienie słońca oświetlały lekko moją twarz. Powoli otworzyłam oczy i przede mną rozbłysło światło. Po chwili wszystko zaczęło wracać do normy. Mogłam normalnie widzieć. Wtedy zauważyłam że leżę w objęciach Harrego. Odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam lustrować jego twarz. Spał tak słodko, jak małe dziecko a nie jak 19 letni mężczyzna.
- Gapisz się - Powiedział z zamkniętymi oczami i słodko się uśmiechnął
- Co? Ja? - Zaśmiałam się i zaczęłam się wykręcać - No co ty
- Mhm... jasne - Powoli rozchylił powieki - Jak się czujesz?- Zapytał kontrolnie
- Cudownie, dziękuje - Przytuliłam go mocno i wstałam.
Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać ubrania, które ze sobą zabrałam. W końcu wybrałam amarantową sukienkę i sandałki na szpilkach a do tego brązową kopertówkę i byłam prawie gotowa potem jeszcze szybko zrobiłam makijaż i mogłam wyjść z pokoju.
- Ślicznie wyglądasz - Harry podszedł do mnie od tyłu kiedy mocowałam się z łańcuszkiem. Pomógł mi go zapiąć, a potem lekko mnie przytulił
- Wiem - Zaśmiałam się, ale tak na prawdę miałam bardzo niską samoocenę
Skończyliśmy się ubierać i poszliśmy na śniadanie.
W dużej kawiarence na parterze było pusto. W pomieszczeniu byliśmy my, jakaś rodzina z trójką dzieci i dwie dziewczyny mniej więcej w moim wieku.
- Widzisz tamtą dziewczynę - Dyskretnie pokazałam na długonogą blondynkę
- No, nawet ładna - Powiedział obojętnie
- Podobasz jej się - Poruszyłam zabawnie brwiami
- Ja?
- Tak, gapi się na ciebie odkąd tu przyszliśmy - Wyszeptałam tak by dziewczyna nie usłyszała - Idź do niej zagadaj
- Nie  
- No weź poznaj kogoś, jak długo już jesteś sam?  - Uniosłam jedną brew
– Nie chcę nikogo poznawać – powiedział, a ja zmarszczyłam brwi. Już wiedziałam, ze coś się stało.
- Harry, co się stało? – zapytałam, a on zaczął stukać palcami o blat.
– Nic takiego – powiedział, a na jego ustach ponownie pojawił się uśmiech. Całkowicie nieszczery i wyćwiczony. Westchnęłam podirytowana i położyłam moją dłoń, na jego stanowczo większej.
– Przestań – poprosiłam, nie do końca mając na myśli wystukiwany przez niego rytm.
– Przepraszam – powiedział i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Harry patrzył na nasze splecione dłonie, aż w końcu podniósł wzrok z nich, na mnie. Jego zielone jak liście dębu tęczówki zdawały się studiować każdy detal mojej twarzy.
– Zakochałem się – powiedział wciąż na mnie patrząc. Serce zaczęło bić mi szybciej pod wpływem jego spojrzenia. Spuściłam wzrok zmieszana i zaczęłam jeszcze raz studiować jego słowa.
– To wspaniale! – powiedziałam z entuzjazmem. Cieszyłam się, że Harry znalazł sobie obiekt westchnień, jednak kiedy wyobrażałam sobie, że jego dłonie splatają się z dłońmi innej kobiety zaczynałam odczuwać zazdrość. Dlaczego, skoro tylko się przyjaźnimy?
– Kim jest twoje wybranka? – zapytałam i uśmiechnęłam się delikatnie, ściskając jego dłoń.
– Znasz ją – powiedział i również się uśmiechnął.
– No powiedz! – zaśmiałam się, ale on tylko pokręcił głową. – Harry! – jęknęłam, a on zaśmiał się cicho.
– Foch! – mruknęłam i wyswobodziłam swoją dłoń, po czym oparłam się o krzesło i wyjrzałam przez okno.
– Fachowe obciąganie ch… – zaczął Styles przeciągle, a ja otworzyłam szerzej oczy i zatkałam mu dłonią usta.
– Nie, nie ten foch – zaśmiałam się, a on znów splótł nasze palce.

- To jak? Powiesz mi? - Zapytałam
- Nie! - Pokręcił głową przecząco
- Aha... czyli już mi nie ufasz? Dobrze wiedzieć. To ja idę, znajdę sobie nowego przyjaciela - Wstałam z krzesła i zaczęłam odchodzić
- Oj no poczekaj - Złapał mnie za rękę kiedy już miałam wyjść z pomieszczenia
- Powiesz? - Upewniłam się
- Nie mogę 
- Czemu_
- Po prostu. Kiedyś ci powiem, ale jeszcze nie teraz
- Ale ty jesteś uparty... jak osioł - Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Idziemy dzisiaj na plażę? - Zapytał zmieniając temat
- JASNE! - Dobrze wiedział że uwielbiam tego typu atrakcje
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No nareszcie - Dodałam 
Kosztowało mnie to wiele wysiłku bo źle się pisze i jednocześnie pilnuje kuzynek, ale dwie z nich już zasnęły a ta trzecia - Justyna - ma 13 lat więc ona nie robiła problemu. A dziękujcie jej bo gdyby nie ona to nic by z tego rozdziału nie było. Pomogła mi go napisać i podsunęła pomysł na dalszą fabułę bloga. Dziewczyna jest boska : ))

piątek, 2 sierpnia 2013

...

Hejjja dzióbki : )

Wiem że mnie długo nie było, nawet bardzo... i strasznie przepraszam.
Ale jaki już gdzieś/kiedyś pisałam mam mam ciocię a Anglii konkretniej w Londynie i właśnie ją odwiedzam. Nie pisałam wam o tym wcześniej bo to było nie planowane. Bynajmniej w moim ukochanym kraju i mieście zostanę jeszcze jakiś czas. Planuję wrócić około 15.08.
Nie bardzo mam tu czas pisać no bo wiecie skoro jestem u cioci to wypadało by jej trochę pomóc. Muszę sprzątać, gotować i zajmować się jej małymi i nieco starszymi córkami... Bardzo przepraszam ale obiecuję że jak znajdę czas to dodam rozdzialik : )))

czwartek, 11 lipca 2013

Chapter six.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Od razu się ubrałam  i zaczęłam się pakować. Wiedziałam że muszę wyjechać, nie z Harrym to sama. Tak to samolubne, zostawiam tak tatę, ale w końcu muszę coś zrobić dla siebie. Nie mogę sobie poradzić z uczuciami, Jeśli nie odpocznę od codzienności zwariuję. Kiedy byłam gotowa razem z walizką zeszłam na dół. Tam zastałam Nialla, Louisa i Harrego.
- Gdzie ty się wybierasz? - Niall był widocznie zdziwiony, w końcu o niczym nie wiedział
- Jadę na małe wakacje, muszę odpocząć - Wymusiłam uśmiech
- Za chwilę pojedziemy, ale najpierw zjedz śniadanie - Stwierdził Harry
Louis tylko popatrzył na mnie współczująca.
- Nie Harry, nie przełknę nawet gryza - Zamknęłam usta gdy przyłożył mi do nich kanapkę z sałata i innymi warzywami
- No proszę, dla mnie - Zrobił słodkie oczka, a ja pokręciłam głową - No dobra dzisiaj ci odpuszczę, ale tylko dzisiaj
- Mhm....
Harry zabrał wszystkie bagaże i zaniósł ja do auta. Ja w tym czasie zajęłam miejsce pasażera.
- No to gdzie jedziemy - Harry odpalił samochód
- Gdziekolwiek jak najdalej od niego - Nie chciałam przypominać sobie o Justinie, ale musiałam się z tym pogodzić.
- Ej, ale nie przejmuj się - Przytulił mnie - Jeśli cię zdradził to znaczy że nie zasługuje na ciebie
- Taa... - Spuściłam głowę
- No proszę - Podniósł mój podbródek palcem wskazującym lekko do góry - Bo mi też będzie przykro - Popatrzył mi w oczy
- No dobra - Uśmiechnęłam się szczerze
Jechaliśmy już kilka godzin. Dokąd nie wiedzieliśmy, jak na razie to szukaliśmy noclegu. Około 23:00 dotarliśmy do motelu nad jeziorem. Od razu dokonaliśmy wyboru. Budynek był ładny i przytulny niestety był jeden problem.
- Dwu osobowy pokój poproszę - Powiedział Harry wyciągając kartę kredytową
- Już chwileczkę - Kobieta zaczęła coś przeglądać w komputerze - Niestety, jest wolny tylko jeden pokój z dwu osobowym łóżkiem
- Może być - Wyprzedziłam odpowiedź chłopaka
Odebraliśmy klucz i skierowaliśmy się w stronę pokoju 75c.
- Mogliśmy jechać gdzie indziej, wiesz o tym? - Zapytał Styles
- Wiem, ale już późno, a przecież to nie problem, możemy spać razem... w końcu się przyjaźnimy nie? - Wzruszyłam ramionami
- Jasne - Przytaknął cicho
Weszliśmy do pokoju, był całkiem ładny. Na jednej ze ścian była czarno biała fototapeta, do niej przylegało łóżko z biało fioletową pościelą a po prawej stronie była szafa.
Włożyłam do szafy ubrania moje i Harrego a potem poszłam wziąć prysznic. Kiedy wróciłam chłopak siedział na łóżku i pisał coś na telefonie. Podeszłam do łóżka i położyłam się obok chłopaka przykrywając się kołdrą po czubek nosa.
- Co robisz - Zapytałam
- Nic, odpisywałem Louisowi - Odłożył telefon na półeczkę obok łóżka i położył się obok, odwracając się w moją stronę. 
- Dzięki że ze mną pojechałeś - Uśmiechnęłam się lekko
- Czysta przyjemność - Odwzajemnił uśmiech.
- Dobranoc - Odwróciłam się w drugą stronę
- Dobranoc 
Leżałam z otwartymi oczami przez jakieś 10 minut. Nie dlatego że było mi nie wygodnie czy dlatego że Harry zabrał mi całą kołdrę, potrzebowałam bliskości. Westchnęłam głośno. Może ciut za głośno. Usłyszałam jak Harry się przekręca. Zamknęłam pospiesznie oczy i zaczęłam udawać że śpię. Harry podniósł się. Myślałam że pójdzie na kanapę bo mu nie wygodnie albo coś ale myliłam się. I to całkiem sporo… Poczułam jak nakrywa mnie kołdrą i opatula mnie nią. To takie miłe z jego strony. Lecz nie to spodobało mi się tak bardzo. Po chwili położył się z powrotem, ale znacznie bliżej mnie. I to o wiele bliżej niż bym się tego spodziewała. Czułam jak jego klatka piersiowa i brzuch stykają się i idealnie pasują do linii moich pleców. Przyłożył delikatnie swoją nogę do mojej. W jednej chwili zrobiło mi się tak ciepło jak jeszcze nigdy. Czułam go całym moim ciałem. Czułam jego ciepły, słodki oddech na mojej szyi i czułam jak smyrał mnie nosem z tyłu głowy. Było idealnie Właśnie takiej bliskości kogoś potrzebowałam, ale przecież Harry to tylko przyjaciel...

środa, 10 lipca 2013

Chapter five.

Ostatni tydzień spędziłam w szpitalu. W domu chłopaków właściwie tylko spałam. I od rana kiedy jadłam śniadanie nieustannie pilnowana przez Harrego, razem z nim jechałam do szpitala czekałam aż ojciec się obudzi... jak na razie bez efektów... Wracałam do domu tylko po to by spotkać się z kolegą z Londynu. Z Justinem w ogóle nie rozmawiałam, właściwie to się mijaliśmy. Ja już nie miałam czasu dla niego, a poza tym jego nawet nie było. Codziennie wracał do domu umazany szminką w innym odcieniu, przesiąknięty zapachem alkoholu i codziennie innych perfum. Tylko zdrada przychodzi mi do głowy, ale już się uodporniłam.
- Słuchasz mnie? - Zapytał Harry wyciągając kluczyk ze stacyjki
- Co? Nie. Przepraszam, zamyśliłam się - Westchnął cicho
- Mówiłem że powinniśmy wyjechać 
- Wiesz że nie mogę. Nie zostawię taty samego. A co jeśli się obudzi i mnie nie będzie - Wytłumaczyłam
- Tylko na dwa dni - Był bardzo przekonujący, ale ja po prostu nie mogłam
- Zastanowię się nad tym - Wysiadłam z samochodu
W domu panowała napięta atmosfera. W salonie siedziała Lola a obok niej Louis zawzięcie o czymś rozmawiali  Popatrzyli na mnie z politowaniem i w tedy rzucił mi się w oczy Justin. Nerwowo przechadzał się po pomieszczeniu i jakimś czasopismem w ręku.
- Coś się stało? -Zapytałam lekko zmartwiona
- Może ty mi to wyjaśnisz! - Krzyknął a na stole wylądował kolorowy artykuł.

Czy Charlie Collins zdradza Justina Biebera?

Tak brzmiał nagłówek. A pod nim było pełno zdjęć. Moich i Matthewa. Mojego przyjaciela z Londynu. Ja i Matt się śmiejemy, ja i Matt się przytulamy, ja i Matt... itd. Wszystkie zdjęcia można było odebrać dwuznacznie, ale jak mógł pomyśleć że jestem skłonna do czegoś takiego.
- Chyba w to nie wierzysz? - Zapytałam pół śmiechem
- A niby dlaczego nie? - Podszedł do mnie bliżej. Był wściekły. Bałam się, zrobiłam krok do tyłu.
- Bo to nie prawda - Podniosłam lekko głos
- To gdzie byłaś przez cały ten tydzień - Wykrzyczał mi w twarz a w moich oczach zebrały się łzy - Posuwałaś się z jakimiś obleśnymi facetami w męskim kiblu?
- O czym ty mówisz? To nie ja wracam co wieczór pijana i wybrudzona szminką jakichś innych  lasek - Teraz nerwy mi puściły
- Wiesz co. Te wszystkie dziewczyny z którymi byłem. One dały mi uczucia jakich ty nigdy mi nie dałaś - Podszedł jeszcze bliżej - Harremu też zrobiłaś dobrze? - Popchnął mnie tak że upadłam
- O stary, przegiąłeś - Harry wymierzył Justinowi prawego sierpowego a Louis go wywalił za drzwi
W jednej chwili Styles stał obok mnie.
- Charlie... - Powiedział półszeptem
- Harry... wyjedźmy, chociaż na te dwa dni - Z oczu popłynął mi strumień łez
- Jeśli tylko tego chcesz - Oznajmił i mnie przytulił
- Chcę...

~.~

Zachowanie Justina było co najmniej dziwne  Jak mógł pomyśleć, że Charles go zdradza? Inna dziewczyna może by mogła, ale nie ona...
Po tym całym zamieszaniu chciała zostać sama więc poszła do swojego pokoju. Harry zrobił podobnie. Zostałem w salonie razem z Lolą.
- Na pewno im się ułoży - Palnąłem byle co, bo tak na prawdę w to nie wierzyłem
- Wątpię. Justin to dupek. Wiedziałam to od początku, ale Charlie nigdy mi nie wierzyła. - Powiedziała patrząc mi w oczy - Louis, on się przystawia do każdej dziewczyny. Jemu nie wystarcza jedna, on musi mieć kilka. 
- Nie możliwe, przecież to... Znam Justina od kilku lat i jakoś nigdy...
- Bo nie zwracałeś na to uwagi. Ja się tym zaciekawiłam po tym jak mnie pocałował myśląc że jestem pijana. Wiem że w to nie wierzysz, ale to prawda 
- Jak to możliwe, ja... my... Wszyscy nieświadomie mówiliśmy mu jakim jest wspaniałym chłopakiem, przylatuje z drugiego końca świata tylko dla tego że jego dziewczyna tam jest, to takie romantyczne... I w ogóle nie prawdzie, wygląda na to że chodziło mu tylko o Angielskie dziewczyny...

~.~

Siedziałam sama w pokoju  zalewając się łzami kiedy coś do mnie dotarło
- Co ja robię - Powiedziałam sama do siebie - Siedzę to i beczę o chłopaka który tak na prawdę jest wielkim dupkiem.
Podniosłam się z łóżka i po chwili stałam z walizkami w ręku i wrzucałam w nich ubrania Justina  Kiedy wszystko było spakowana napisałam jeszcze kartkę.

"Nie chcę cię znać. Z nami koniec. Naciesz się sobą"
         
Chciałam mu ją wrzucić do walizki, ale nie potrafiłam. Napisałam więc nowy list i krótko streściłam w nim że muszę to wszystko przemyśleć i porozmawiamy jak ochłonę.Zeszłam po schodach za sobą ciągnąc dwie duże walizki. Kiedy byłam, na dole napotkałam zdziwione spojrzenia Louisa i Loli, nie zareagowałam. Wyniosłam walizki przed drzwi a na nich położyłam wcześniej napisany liścik...
Właśnie zamknęłam najgorszy rozdział w moim życiu... Teraz będzie tylko lepiej...



Wiem że miało był 13 komentarzy, ale widzę że wchodzicie i postanowiłam dodać. Poza tym długo mnie nie było. Przyznaje i przepraszam. Byłam z przyjaciółmi i chłopakiem pod namiotem i teraz zmagam się z kacem. Jeśli macie na to jakieś dobre sposoby to piszcie. 

piątek, 21 czerwca 2013

Chapter four.

Gdy wróciliśmy w domu panowała zupełna cisza.
- Gdzie Justin - Zapytałam Louisa który właśnie jadł kolację
- Nie wiem, gdzieś wyszedł. Nic nie mówił. - Wzruszył ramionami - A wy gdzie byliście?
- W szpitalu - Powiedział cicho Harry
- Co? - Wstał z krzesła - Co się stało? - W jednej chwili stła przy nas
- Mój tata miał wypadek - Wyjąkałam
- Jak to?
- Samochodowy, nie przejmuj się. To moje zmartwienie. Justinowi nic nie mów - Poprosiłam
- Jasne - Popatrzył pytająco na Harrego
Obojętnie podeszłam do lodówki i zaczęłam szukać czegoś do jedzenia. Zdecydowałam jednak że po prostu napiję się soku. Nie zauważyłam nawet że w biegu tego szalonego dnia nic nie jadłam, a mimo to nie byłam głodna.
- Co tak stoicie? - Zapytałam Louisa i Harrego, którzy od dłuższego czasu z przerażeniem mnie obserwowali
- Po prostu, ale racja usiądziemy - Otrząsnęli się
Szybko poszłam spać, wszystko mnie przytłaczało, liczyłam że rano wstanę a problemy po prostu zniknął.
I gdzie jest Justin?
~.~

Siedziałem w jakimś zatłoczonym klubie. Od jakiegoś czasu przyglądała mi się wysoka blondynka. Była mega seksowna. W sumie gdybyśmy zrobili to w toalecie to nikt by się nie dowiedział. Zwłaszcza Charlie. Jest taka naiwna. Zdradzałem ją tyle razy, a ona nadal myśli że ją kocham, to żałosne - Uśmiechnąłem się w duchu
- Hej co taki chłopak jak ty robi sam w takim miejscu - Zapytała zadziornie
- Szuka rozrywki - Usiadła na moich kolanach
- Mogę ci ją dać - Posłała mi szatański uśmieszek i wessała się w moje usta.
Delikatnie dałem jej do zrozumienia żeby przestała, popatrzyła na mnie zdziwiona, ale wszystko się wyjaśniło kiedy znaleźliśmy się w męskiej toalecie.
...
Kiedy było już po wszystkim ubraliśmy się i jak gdyby nigdy nic wyszliśmy z pomieszczenia. Przed drzwiami jeszcze starłem resztki czerwonej szminki z ust. To się działo tak szybko, nawet nie wiem jak miała na imię ...

~.~

Obudziła mnie woń alkoholu. Spojrzałam na zegarek, 10:12. Obróciłam się na drugi bok. Zobaczyłam Justina. Włosy miał rozwalone, czuć było od niego alkohol. Oddychał spokojnie, miał lekko rozchylone usta, a w jednym z kącików zobaczyłam ślad szminki. Czerwonej. Ja takiej nigdy nie używałam. Czy on mnie zdradza? Nie to musi być pomyłka. Cały czas zadręczałam się tym pytaniem. Powoli wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
- Jak się spało z twoim pijanym chłopakiem? - Zapytał wesoły jak zawsze Lou
- Ujdzie - Wzruszyłam obojętnie ramionami
- Co się stało? - Czyli jednak zauważył
- Nic - Przechylił głowę lekko w lewo i zrobił minę typu: Ta jasne - Justin wrócił do domu umazany szminką, czerwoną - Gdy to mówiłam coś w sercu mnie zakuło.
- Nie myślisz chyba że cie zdradza?
- Sama nie wiem co myśleć, ale na razie nic nikomu nie mów - Skierowałam się do drzwi
Drogę zastawił mi Harry
- O dobrze że jesteś. Zawieź mnie do szpitala - Powiedziałam ale on nawet nie zwracał na mnie uwagi
- Jadła coś? - Zwrócił się do Louisa - Jak się czuje
- Nie mówcie tak jak by mnie tu nie było - Podniosłam lekko głos
- Nie jadała - Oznajmił Tomlinson - I podejrzewa że Justin ją zdradza
- Louis - Krzyknęłam - Miałeś nikomu nie mówić
- Harremu mogę, i tak byś mu powiedziała
- No to co? - Powiedziałam trochę zła - Możemy jechać?
- Nie - Powiedział stanowczo Harry - Nie jedziemy dopóki nie zjesz porządnego śniadania
No i tak zostałam zmuszona do zjedzenia dwóch tostów. Jednak wreszcie po 45 minutach byłam w szpitalu i siedziałam przy łóżku taty.
- Hej tato, jak się czujesz - Zapytałam licząc że obudzi się i odpowie
- To dobrze, u mnie nie jest najlepiej. Wydaje mi się że Justin mnie zdradza - Mówiłam do siebie, bo oprócz mnie i taty nie było w sali nikogo - Znasz Justina prawda? - Poczekałam parę sekund i wyobraziłam sobie że ojciec mi odpowiada - To dobrze. Dzisiaj rano zobaczyłam na jego ustach czerwoną szminkę. Nie to nie była moja szminka - Ścisnęłam mocniej dłoń taty i zaczęłam płakać.
Głowę oparłam na torsie taty i zaczęłam płakać.
- Charlie - Usłyszałam i natychmiast poderwałam się z krzesła
- Harry - Otarłam łzy, gdy zobaczyłam chłopaka - Słyszałeś
- Słyszałem - Odpowiedział i mocno mnie przytulił - Nie martw się, nie warto płakać o chłopaka
- Zwłaszcza takiego który nas okłamuje - Dokończyłam
- To nie musi być prawda
- Ale jest - Głowę zatopiłam w torsie chłopaka i mocno zaciągnęłam się jego zapachem - Dzięki że tu ze mną jesteś
- Nie ma za co.



13=Nowy Rozdział

czwartek, 20 czerwca 2013

Chapter Three.


Obiecałam, dodaje. Dzięki że mnie wspieracie. W jednym z komentarzy jakaś dziewczyna napisała że jeśli zawieszę albo porzucę to przeżyje załamanie nerwowe. Nie chcę porzucać ani zawieszać tego bloga, ale jeśli by tak się stało to nie bierzcie tak tego do siebie, nie chcę mieć was na sumieniu. 10 Komentarzy=Rozdział.


Zapraszam do czytania: )

W nocy obudził mnie telefon, odebrałam na bo co miałam zrobić?
- Czy Rozmawiam z panię Collins - Usłyszałam poważny męski głos
- Tak, czy coś się stało - Serce mi zamarło
- Pani tata miał poważny wypadek, potrzebuje transfuzji krwi - Z oczu popłynęły mi łzy
Szybko się ubrałam i zaczęłam budzić Justina, ktoś mnie przecież musi zawieść.
- Justin wstawaj - Potrząsałam chłopakiem
- Nie, oszalałaś. Jest środek nocy - Warknął i przewrócił się na drugi bok
Zapłakana wybiegłam z pokoju. Musiałam być głośno bo obudziłam Harrego. Wyszedł z pokoju w samych bokserkach cały czas ziewając.
- Ej, co jest? - Kiedy zobaczył że płaczę natychmiast się rozbudził i zaczął mnie przytulać i pocieszać.
- Muszę jechać do szpitala. Mój tata, wypadek, potrzebuje krwi, mojej - Mówiłam półsłówkami.
- Zawiozę cię - Stwierdził - Idź już na dół a ja tylko się ubiorę - Po chwili zniknął w pokoju.
Siedziałam w salonie na kanapie, nie chciałam myśleć o niczym,  ale musiałam. Z jednej strony tata w szpitalu, a z drugiej Justin który ma mnie w dupie.
- Jedziemy? - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harrego schodzącego po schodach
- Tak - Wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę drzwi
Wyszliśmy na zewnątrz. Chciałam otworzyć drzwi samochodu, szarpałam z klamkę ale się nie dało.
- Poczekaj - Podszedł do mnie Harry i kluczykiem otworzył samochód - Nie przejmuj się, na pewno z tego wyjdzie - Chwycił mnie za ramiona i popatrzył mi w oczy. W jego zielonych tęczówkach odbijało się światło latarni.
- Nie mów tak - Pokręciłam głową - Nie obiecuj, bo nie możesz - Spuściłam głowę i wsiadłam do samochodu
W szpitalu byliśmy dopiero po 30 minutach, czyli o 3:30. Wbiegłam do budynku i od razu skierowałam się do recepcji. 
-Georg Collins? -Zapytałam
- Chwilkę - Młode recepcjonistka, nie wiele starsza ode mnie sprawdziła coś w komputerze - Sala operacyjna. Nie wejdziesz, ale możesz poczekać pod. Korytarzem prosto i w prawo - Pokazała mi drogą
- Dobrze - Odpowiedziałam krótko i pobiegłam wskazanym korytarzem.
- Pani Collina - Zapytał mnie jakiś mężczyzna w fartuchu, pewnie doktor 
- Tak 
- To dobrze się składa. Czy wyraża pani zgodę na pobranie krwi dla pani ojca?
- Tak - Powiedziałam bez namysłu, w ogóle nie myśląc o tym jak panicznie boję się igieł
Weszliśmy do gabinetu, całego białego. Harry miał zaczekać na zewnątrz, ale się nie zgodziłam więc wszedł ze mną. Pielęgniarka przygotowała strzykawkę i woreczek., a kiedy zobaczyłam igłę zakręciło mi się w głowie.
 - Spokojnie, to nie boli - Uklęknął przede mną Harry
- Twój chłopak ma racje, to tylko małe ukłucie - Podeszłą do mnie kobieta i zaczęła odkażać miejsce w które wbije igłę.
- To nie mój chłopak - Lekko się uśmiechnęłam
- O to przepraszam, ale pasujecie do siebie - Popatrzyłam na Harrego, dziwnie się uśmiechał. Lekko szturchnęłam go w ramie.
Nie chciałam patrzeć, zacisnęłam powieki i poczułam mocne ukłucie, ale potem nie czułam nic oprócz uścisku w jakim Harry trzymał moją lodowatą dłoń.
- No i nie było tak źle - Oznajmiła kobieta, a ja powoli rozchyliłam powieki.
- Mhm... - Kiwnęłam głową nadal przestraszona.
Dostałam wacik, którym miałam zatamować lekko cieknącą krew i razem z chłopakiem skierowaliśmy się pod salę operacyjną  Siedzieliśmy tak przez kilka godzin, gdy sprawdzałam zegarek była 7:23. 
- Już po operacji, ale nadal nic nie wiadomo - Oznajmił Lekarz - To był poważny wypadek, do tego podczas operacji pacjent miał zatrzymanie akcji serca. Jeśli nie obudzi się w ciągu kilku najbliższych dni, to nie obudzi się wcale - Powiedział poważnym tonem
Kiwnęłam głową nie bardzo wiedząc co się dzieje i sparaliżowana wyszłam z gabinetu.
- Wracajmy do domu - Powiedziałam a z oczu popłynęła mi samotna łza

środa, 19 czerwca 2013

Chapter two.

Zobowiązałam się więc dodaje., Jak już zauważyłyście ja na blogu jestem prawie cały czas więc mam wsze komentarze na bieżąco i serdecznie wam za nie dziękuje, bo są prze miłe : ) Kolejny rozdział 10 komentarzy ☺

Kiedy się obudziłam był środek nocy. Harry nadal leżał obok mnie, musiał też zasnąć. Uśmiechnęłam się sama do siebie gdy zobaczyłam jak słodko wygląda. Delikatnie odgarnęłam mu loczki z twarzy i przejechałam dłonią po policzku. Potem przesunęłam się bardziej na brzeg łóżka i z powrotem zasnęłam.

 Kiedy obudziłam się następnym razem Harrego nie było. Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i zaczęłam w niej szukać jakichś ubrań na dziś. W końcu wybrałam ciemną bluzę z nadrukiem do tego krótkie spodenki ombre, jasne botki, zieloną torebkę i jakieś dodatki. Zrobiłam lekki makijaż i mogłam pokazać się światu. Gotowa do życia zeszłam do kuchni gdzie zastałam resztę gromady
- Jak się spało - Zapytał Harry
- Świetnie, jak zwykle z tobą - Poczochrałam mu włosy przechodząc obok
- To jest twoje śniadanie? - Zapytał zaszokowany Niall widząc że piję tylko sok
- No raczej - Odpowiedziałam - Nie wszyscy mają tak dobrze jak ty że jedzą i nie grubną
- Nie jesteś gruba, jedz - Podsunął mi pod nas kanapkę
- Nie jestem, bo nie jem - Oddaliłam jego dłoń od mojej twarzy
- Zbierać się, jedziemy na basen - Do kuchnie wpadł uha-hany Louis
- Serio? Basen? Nie mogłeś powiedzieć wcześniej? Teraz muszę się przebierać - Wstałam od stołu i udałam się na górę.
Z szafy wygrzebałam coś wygodnego i przewiewnego. Idealnego na basen i już po 10 minutach siedziałam              w samochodzie Louisa
- Dlaczego akurat basen - Zapytałam
- A co nie chcesz zobaczyć mojego boskiego tyłka prawie nago? - Zapytał zdziwiony
- Nie.. yy... - Odpowiedziałam z obrzydzeniem
Louis popatrzył na mnie karcąco a ja wybuchłam nie pohamowanym śmiechem. Samochód zjechał na pobocze.
- Wysiadaj - Udawał obrażonego
- Zgoda - Już miałam otwierać drzwi, kiedy mnie powstrzymał
- Dobra zostań bo Harremu będzie przykro
Ruszyliśmy z powrotem i już po 20 minutach byliśmy na miejscu.
W szatniach zdjęliśmy ubrania pozostawiając na sobie tylko stroje kąpielowe i skierowaliśmy się na zewnątrz, gdzie były baseny.
- Idę się opalać - Stwierdziłam
Leżałam na leżaku, obok mnie Zayn. Ale nic nie mówiliśmy. Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam w świat muzyki. Poczułam na swoim ciele dwie duże ręce. Ktoś mnie podnosił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Harrego. Wiedziałam co wymyślił. Próbowałam mu się wyrwać, ale się nie dało.
Po chwili wypuścił mnie z objęć, szkoda tylko że nad basenem. Zimna woda obmyła moje zagrzane od słońca ciało
- Haaaarrrryyy... - Przęciągnęłam - Debilu!!! - Krzyknęłam
- Ups - Za uwarzył że jestem zła i zaczął uciekać
Wyszłam z basenu i pobiegłam za nim. Zagoniłam go na najwyższe piętro trampoliny. Był w sytuacji bez wyjścia. Stał na krawędzi trampoliny a ja byłam coraz bliżej. Kiedy zrobił coś czego się nie spodziewałam. Z samej góry wskoczył do basenu. Ja nie mogłam być gorsza. Wzięłam rozpęd i już po chwili zmierzałam w kierunku wody.
- Kiedyś cię za to zabije - Powiedziałam do niego kiedy już wylądowałam
- Yhy... a teraz chodź coś zjeść
Razem z chłopakiem poszliśmy do kawiarenki na basenie. Zamówiliśmy sobie frytki.
- Dodzwoniłaś się do Justina - Zapytał
- Nie, nie próbowałam dzwonić - Odpowiedizałam biorąc kolejną frytkę do ust - Jeśli zechce to zadzwoni
- Nie zadręczaj się tym, na pewno się wyjaśni - Pocieszył mnie
- Jak mogliście - Usłyszałam za plecami, odwróciłam się by zobaczyć kto to mówi - Poszliście jeść beze mnie
- Siadaj - Zaprosiłam go
- Nie, FOCH - Odwrócił się do nas plecami i zaplótł ręce na klatce piersiowej
- Fachowe obciąganie ch... - Zaczął Harry, ale Niall mu przerwał
- Jeśli chcecie odkupić grzechy to stawiacie mi frytki - Powiedział pewnym tonem
- To na razie Niall - Powiedzieliśmy jednocześnie wstaliśmy od stolika
- Nie no, czekajcie... - Zatrzymał nas - Pożyczcie kasę, moja jest w szatni
- Eh... - Z kieszeni wygrzebałam banknot i podałam go chłopakowi - Procenty rosną
- Mhm... - Opowiedział tylko tyle, a po chwili już stał przy kasie i zamawiał jedzenie

Razem z Harrym wróciliśmy na pływalnie tam okazało się że jest już 17:00 i przydało by się wracać. Cały dzień na basenie, zawsze spoko.

O 18:00 byliśmy w domu. No wiecie korki. Byłam tak zmęczona że z trudem weszłam po schodach. Padnięta weszłam do pokoju, a gdy zapaliłam światło przeżyłam szok
- Justin - Przytuliłam chłopaka, ręce zaplatając na jego szyi
- Cześć kochanie - Pocałował mnie
- Jak ty tu, skąd? - Dopytywałam
- Obiecałem że przyjadę - Znowu mnie pocałował - A dla mojej księżniczki wszystko - Kolejny całus
- Nie wieżę że to tylko dwa dni, a ja tak tęskniłam

Nacieszyliśmy się jeszcze sobą, a potem zeszliśmy razem na dół. W salonie siedziało całe One Direction, swoją drogą dawno ich tak nie nazywałam, raczej nie traktuję ich jak sławny boysband. Ale wracając do tematu, gdy zobaczyli Justina wszyscy naraz poderwali się z kanapy i zaczęli się z nim witać.

- Jezu, co się tak drzecie, ja tu jestem zmęczona - Po schodach zeszła padnięta Lola - Jeszcze tego tu brakowało, myślałam że przyjedzie dopiero za miesiąc - Opuściła ręce w geście poddania się i usiadła na kanapie
- No weź Lola, nie możesz mnie ciągle nienawidzić - Objął ją ramieniem, ale ona od razu je zciągnęła
- No chyba jednak mogę - Odpowiedziała a właściwie warknęła
- Na pewno - Dobra, to było dziwne, bo podczas wypowiadania tych słów popatrzył jej w oczy tak jak by z nią flirtował
- Na 1000000 procent - Przesunęła się na sam koniec kanapy. Na pewno mi się przywidziało, przecież nie flirtował by z moją najlepszą przyjaciółką i to na moich oczach.
- No to co robimy - Zmienił temat Harry, który chyba też za uwarzył zachowanie Justina
- Jemy - Krzyknął Niall
- Nie - Zaprzeczył Liam
- Patry Hard - Tym razem krzyk wydobył się z ust Louisa
- A może coś pooglądamy - Za proponowała Lola
- I zjemy popcorn - Dodał Horan
- No widzę że wszystkim pasuje - Każdy zajął sobie jakieś miejsce
Louis i Liam siedzieli na fotelach, Zayn i Lola przynieśli sobie worki do siedzenia, Justin zajął całą kanapę a Ja Harry i Niall oraz wszystkie przekąski zajęliśmy kudłaty dywan na podłodze.
- Dlaczego musimy oglądać akurat horror? - Zapytałam
- Jak się boisz to mogę cię przytulić - Za proponował Justin
- Ona się nie boi, ją to nudzi - Zaśmiał się Harry
- Ale przytulić mnie możesz
Justin zrobił mi miejsce obok siebie, kiedy się położyłam objął mnie.
Film był jak wszystkie tego typu. Nudny i przewidywalny, ale było mi wygodnie więc nie narzekałam. Oglądać skończyliśmy około 23:00, byłam zmęczone dniem na basenie więc razem z Justinem poszliśmy spać.    
I tak w objęciach chłopaka zasnęłam

niedziela, 16 czerwca 2013

Chapter one.

Tak wiem, że to dla was szok. Rozdział? Tak szybko?
No tak, tak szybko  Pomyślałam sobie: Wczoraj napisałyście tyle komentarzy, a co tam jebnę wam rozdzialik, taka niespodzianka ☺
- Będziesz za mną tęsknić - Zapytał trzymając moją twarz w dłoniach
- Bardzo - Uśmiechnęłam się do niego, a on czule pocałował mnie w usta
Razem z Lolą wyjeżdżamy do Londynu. Odwiedzić znajomych. Gdyby nie Justin to pewnie bym tam zamieszkała, ale widujemy się rzadko a przecież mieszkam obok, to co by było gdybym mieszkała na innym kontynencie?
- Przyjadę do was jak tylko skończymy dawać koncerty - Pocałował mnie znowu - Obiecuje
- Kocham cię - Przytuliłam się do niego
- Matko, mogli byście sobie darować - Powiedziała z obrzydzeniem Lola - Nie żebym miała coś przeciwko związkom, ale Justin, chociaż byś udawał że ci zależy - No tak, Lola nie znosi Justina
- Przypomnij mi że mam znaleźć jej chłopaka - Powiedziałam uśmiechnięta
- Jasne! - Objął mnie ramieniem - Pozdrów Harrego - Harry Styles, dobry przyjaciel Jusa 
- mhm... - Cmoknęłam go jeszcze na pożegnanie i udałam się w stronę odprawy.
Po jakimś czasie siedziałyśmy w samolocie.
- Przypomnij mi dlaczego nie zamieszkamy w Londynie - Zwróciła się do mnie Lola
- Bo kocham Justina - Lola naśladowała mnie poprzez poruszanie ustani
- Ale on ciebie nie. Posłuchaj, wiem że się przyjaźnimy i dlatego to powiem. - Nabrała powietrza - Justin to kretyn, czy ty naprawdę wierzysz że mógł by kochać kogoś innego niż siebie? 
- Po prostu go nie lubisz
- Tak, ale mam powód. Zobaczysz, jeszcze będziesz przez niego płakać, a ja jeszcze ci powiem "A nie mówiłam"
- Jeśli tak będzie, to możesz to powiedzieć ile razy tylko będziesz chciała - Nie wierzyłam by Justin mógł mnie zranić
Podróż minęła nie najgorzej. Po kilku godzinach byliśmy już w Londynie.
- Obiecali że przyjadą - Marudziła Lola
- Może się spóźnią - Rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych twarzy
- Charlie - Ktoś wskoczył mi na szyję 
- Louis - Zatopiłam się w torsie przyjaciela
- No Tomlinson, masz szczęście że przyjechałeś - Odezwała się Lola
- Lola - Wypuścił mnie z uścisku i podbiegł do mojej przyjaciółki, którą zawsze lubił najbardziej
- Gdzie reszta? - Zapytałam
- Masz na myśli Harrego? - Zapytał podejrzliwie 
- Między innymi
- O nie udawaj, wszyscy wiemy że to z nim stęskniłaś się najbardziej - Posłał mi wymowny uśmiech
- No na pewno nie za tobą - Powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem

Nie gadaliśmy długo, od razu udaliśmy się do samochodu, a nim do domu chłopaków. Budynek nie zmienił się w ogóle. Był jak zawsze duży i nowoczesny, ale biło od niego ciepło. Prawdziwy dom, można powiedzieć rodzina, ale jednocześnie dom wariatów. Kochałam to miejsce, tu naprawdę czułam że żyję. Londyn, już w moim DNA zapisali że będę tu mieszkać. Jeszcze nie wiem kiedy, ale tu zamieszkam.

Wysiadłam z samochodu i sama udałam się do wejścia. Drzwi jak zawsze nie był zamknięte na klucz.
- Dlaczego wy nigdy nie zamykacie... - Odwróciłam się by powiedzieć to Louisowi, ale poczułam jak wpada na mnie co najmniej trzech chłopaków
- Nasza ulubiona dziewczyna Justina - Zayn mocno mnie przytulił
- Ale się stęskniłam - Zaczęłam wszystkich przytulać.
Najpierw Zayn, potem Liam, Niall i na końcu Harry. Nie przytuliłam go od razu. Stanęłam na z nim twarzą w twarz i nic nie mówiąc zlustrowałam go spojrzeniem.
- Oj... no chodź tu - Nie wytrzymał, podniósł mnie lekko do góry i razem ze mną na rękach obrócił się o 360 stopni
- W ogóle się nie zmieniłeś - Powiedziałam kiedy postawił mnie na ziemi
- Jak to nie? - Oburzył się - Wyprzystojniałem!
- Taa... jasne - Poczochrałam mu włosy
Po jakimś czasie dołączyli do nas Louis i Lola. Wszyscy rozsiedliśmy się w salonie. 
- Co z Justinem? Zgubiłyście go na lotnisku? - Zapytał Louis
- Musiał zostać. No wiecie fanki, koncerty, wywiady - Spuściłam lekko głowę - W każdym razie obiecał że przyjedzie jak znajdzie czas - Ogarnęłam się żeby nikt nie zobaczył że mi przykro
- No trudno - Wzruszył ramionami Zayn - Taka cena sławy
- No jasne cena sławy. Szuka wymówki żeby się zabawić - Parsknęła Lola
- Ona dalej go nie lubi - Zapytał Niall
- Mało powiedziane - Odpowiedziała moja przyjaciółka
Pójdę się rozpakować - Oznajmiłam i ruszyłam schodami na górę. A potem do pokoju który był obecnie moim pokojem. Otworzyłam walizkę przyniesioną przez chłopaków z samochodu i zaczęłam się rozpakowywać. Zajęło mi to jakieś 30 minut.
Usiadłam na łóżku z telefonem w ręku i wykręciłam numer Justina. Kolejne sygnały i nic. Dzwoniłam chyba 10 razy. Miałam zadzwonić znowu, ale usłyszałam pukanie.
 - Co robisz? - Do pokoju wszedł Harry
- Nic - Wzruszyłam ramionami
Chłopak podszedł do mnie i położył się za mną na łóżku tak że przez ramie widział co robię na telefonie
- Nie odbiera - Stwierdził 
- Nie to nie tak po prostu... - Próbowałam zaprzeczyć, ale poco mam okłamywać samą siebie - Nie odbiera - Poddałam się i przyznałam mu rację
- Na pewno jest zajęty - Pocieszał mnie
- Jak zawsze ostatnio - Spuściłam głowę - Z tobą jest inaczej. Zawsze gdy tu jestem masz dla mnie czas, kiedy się nudzę ty rzucasz wszystko i organizujesz mi jakąś rozrywkę - Położyłam się obok niego - Z Justinem tak nie jest. Dla niego ważniejsza jest sława i fanki a na pierwszym miejscu stawia siebie. Bo najważniejszy jest on. - Nie odpowiedział, tylko mnie przytulił
- Nie martw się, ja zawsze znajdę dla ciebie czas
- No widzisz... on nigdy mi tak nie powiedział
- Justin to mój przyjaciel i w ogóle, ale on ma trochę inne priorytety. - Popatrzył mi w oczy - Ja na pierwszym miejscu stawiam przyjaciół a dopiero potem, gdzieś po środku jest sława. On sławę ma na pierwszym miejscu a dla przyjaciół pozostawia sam koniec
- Hm... tego właśnie potrzebowałam, przytulenia od Harrego - Jego usta wykrzywiły się w uroczy uśmiech a w policzkach wyskoczyły dołeczki
- Zawsze do usług - Położyłam głowę na jego rozgrzanym torsie. Przepełniona zapachem jabłkowego szamponu zasnęłam...

sobota, 15 czerwca 2013

Prologue.

Kim ja jestem? No właśnie, kim? 
Dlaczego to akurat mnie wybrał ten chłopak, który może mieć miliony innych dziewczyn. Co go zaintrygowało w przeciętniej urody nastolatce z Atlanty?
Te pytania dręczą mnie w dzień i w nocy. Kocham Justina, ale czy on kocha mnie... tego nigdy nie jestem pewna, mimo jego zapewnień nie potrafię mu uwierzyć. Bo gdy on przytula te wszystkie dziewczyny ze zdjęć, gdy kręci teledyski, a w każdym całuje się z inną. Wiem, to jego praca, ale to tak bardzo boli. Gdybym była mądra już dawno bym się wycofała, ale ja nie potrafię...
 W tym raczej krótkim prologu opiszę wam wszystko od początku, jak to się zaczęło?
Zwykły słoneczny dzień, zwykłą dziewczyna przemierza ulicę w słuchawkach. Zupełnie oddalona od wszystkich zmartwień. Wtedy ich po prostu nie było. Niczego nie świadoma wsiada do autobusu, jedzie do szkoły nadal tonąc w krainie muzyki. Wszystko zapowiada się normalnie, ale nastolatka nie wiem że na imprezie, na którą się udała wszystko się zmieni.



- Lola, będziemy miały przez to kłopoty


- O, nie narzekaj - Popchnęła mnie do przodu - Właź 
Co ja właściwie robię, wchodzę na dyskotekę tylnym wejściem tylko dlatego że normalnie by mnie nie wpuścili, moje życie jest chore, ale takie je lubię.
Już prawie trzymałam metalową klamkę kiedy poczułam ból w okolicy czoła i tępy dźwięk zderzenia. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie że leżę na ziemi. Ktoś uderzył mnie drzwiami. 
- Nic ci nie jest - Obraz przed oczami mam rozmazany, ale słyszę głos jakiegoś chłopaka. To pewnie on jest sprawcą całego wypadku
- Bardzo przepraszam - Nic się nie stało, tylko dlaczego mam wszystko rozmazane.
Po chwili z pomocą chłopaka stałam na nogach a obraz wracał do normy.
- Czekaj, ty jeteś... - Zaczęłam ale zasłonił mi usta ręką, którą szybko ściągnęłam z mojej twarzy
- Nie krzycz... zrobię wszytko, tylko nie krzycz - Błagał, ale dlaczego miała bym krzyczeć
- Jasne, spoko - Powiedziałam obojętnie, bo tak na prawdę, w ogóle nie iałam zamiaru tego robić



Nasze pirewsze spotkanie nie należało do najlepszych, ale stało się. Poznałam Justnia Biebera, wymieniliśmy się numerami a dalej były koleżeńskie spacerki które z czasem zamieniły się w randki i kiedy już lepiej być nie mogło zaczęło się sypać. Chłopak który dawniej kochał tylko mnie zmienił się. Liczyła się kasa, fanki,  reputacja. Bo wszystko się niszczy gdy wkracza sława. 




Teraz sama nie wiem na czym stoję. Wiem że ja go kocham, i wiem że on kochał mnie kiedyś. A co czuje teraz? To pozostaje pytaniem bez szczerej odpowiedzi...